Otóż w ostatnim tygodniu naszych wakacji udaliśmy się z Matim do Chorwacji szukać wiatru w polu, oj przepraszam, w morzu! Luby jako zapalony żeglarz, namówił mnie, szczura lądowego na rejs. Może i wakacyjno - relaksacyjny, ale nie byle jaki bo morski. Ową nie bylejakość możemy wyrazić w wysokości fali i mocy bujania:)
Nie powiem - podobało mi się! Chyba najbardziej otuchy dodał mi fakt iż po drugim dniu objawy mojej choroby morskiej są znikome, a paniczny strach przed wypadnięciem na przechyłach i utonięciem (haha:D) może nie zniknął do końca ale i tak było fajnie! Miłe życie jest na wodzie:)
Swoją drogą Chorwacja we wrześniu to świetna sprawa - turystyczne miejscowości opustoszałe, temperatura w środku dnia w końcu znośna, a wieczory lekko chłodne. Zdecydowanie jest to dobry czas na zwiedzanie.
No i we wrześniu dojrzewają już figi, mandarynki, limonki, granaty... mniam!
Nasza łódka
Rajska zatoczka i opuszczone już we wrześniu domki
A na koniec dowód na to że szydełkować da się wszędzie:)
Na osłodę w oczekiwaniu na candy aż się w końcu wezmę do dzieła, takie małe wyszywane haftem koralikowym próby. Koralik masy perłowej powlekanej toho 11o i eko-skórka na filcu.
świetne kolorki :)
OdpowiedzUsuń